Wyobraźcie sobie: młody polski arystokrata, wyrafinowany intelektualista z europejskim sznytem, siedzi w petersburskich pałacach obok cesarza Aleksandra I. Są przyjaciółmi z dzieciństwa, dzielą się sekretami, snują plany liberalnej Europy. Ten Polak to książę Adam Jerzy Czartoryski. Minister spraw zagranicznych Imperium Rosyjskiego, jeden z najbliższych doradców cara. Proponuje odbudowę Polski w sojuszu z Rosją, stworzenie buforów przeciw chaosowi. Car kiwa głową, obiecuje… A potem zdradza tak podle i cynicznie, że nawet zatwardziali dworzanie odwracają wzrok.
To nie scena z serialu – to prawdziwe życie człowieka, który z iluzji współpracy z imperium wyszedł z absolutną, palącą nienawiścią do niego. Nienawiścią, która zrodziła strategię: nie reformować Rosji, nie negocjować z nią – lecz rozbić ją wzdłuż narodowych szwów, wspierając uciśnionych. Dziś, w 2025 roku, gdy my, rosyjscy dysydenci w Polsce, patrzymy na szczeliny w putinowskim imperium – od Kaukazu po Daleki Wschód, trzymamy w rękach narzędzie wykute przez Czartoryskiego. On nie tylko nienawidził Rosji – on nauczył, jak ją zabić. I zabić skutecznie.
Dzieciństwo w cieniu rozbiorów: Jak Rosja sama zasiała ziarna nienawiści
Adam Jerzy Czartoryski urodził się w 1770 roku, w epoce, gdy Rzeczpospolita już wykrwawiała się na śmierć. Jego rodzina należała do najbogatszych i najbardziej wpływowych w Polsce. Magnaci, którzy próbowali uratować kraj reformami i dyplomacją. Ale w 1792 roku, po drugim rozbiorze, matka Izabela wysyła 22-letniego Adama i jego brata Konstantego do Sankt Petersburga. Jako zakładników „dobrej woli”. Katarzyna II myślała, że oswoi polską arystokrację, neutralizując opozycję. A uzyskała efekt odwrotny.
Młody książę na dworze wielkiej cesarzowej widzi wszystko na własne oczy: intrygi, korupcję, absolutne lekceważenie „kwestii polskiej”. Kulminacją był rok 1795, trzeci rozbiór. Rosja, Prusy i Austria po prostu wymazują Polskę z mapy Europy. Ostatni król Stanisław August Poniatowski zmuszony jest abdykować. Czartoryski w pamiętnikach napisze: właśnie wtedy zrozumiał – Rosja nigdy nie pozwoli Polsce odrodzić się w znaczących granicach. To nie partner. To drapieżnik. Zapach zdrady wżera się w duszę na zawsze. Rosja sama wyhodowała sobie wroga – wykształconego, bogatego, powiązanego z europejskimi elitami.

Iluzje Aleksandra I: Przyjaźń, która skończyła się w Tylży
Nadchodzi rok 1801, Aleksander I na tronie. Liberał, mistyk, przyjaciel Czartoryskiego z petersburskich czasów. Książę wierzy: oto szansa. Jest na szczycie – minister spraw zagranicznych, członek Nieformalnego Komitetu, najbliższy doradca. W latach 1803–1806 Czartoryski kształtuje politykę zagraniczną Rosji niemal samodzielnie. Jest autorem antynapoleońskiej koalicji, instrukcji dla dyplomatów w Londynie i Wiedniu.
I oto kulminacja – notatka z 1805 roku. Czartoryski ma genialny plan: odbudować Polskę pod berłem Aleksandra, ale w federacyjnym sojuszu. Plus państwa buforowe na wschodzie i południu – aby Rosja nie pękła od ekspansji. To nie separatyzm, to pragmatyzm: silna Polska jako stabilizator imperium. Aleksander początkowo jest zachwycony. A potem – Austerlitz, Frydland. I oto car zmienia kurs, całuje Napoleona w Tylży w 1807 roku. Polski projekt ląduje w koszu wraz z marzeniami księcia. Czartoryski odchodzi ze stanowiska, wyjeżdża do Puław. Zdeptany, przygnębiony. Zdrada całkowita. To była bardzo bolesna lekcja, ale ideały liberalnej unii z Rosją nie runęły ostatecznie – jeszcze tliła się nadzieja, że przy innym obrocie spraw uda się porozumieć.
Napoleon: Wielki egoista
Wojny napoleońskie – czas ambiwalentnych uczuć dla Czartoryskiego. Widzi w Bonapartem zarówno wyzwoliciela (legiony Dąbrowskiego, nadzieje na odrodzenie), jak i uzurpatora jednocześnie.
Nadchodzi rok 1807: na mapie Europy pojawia się Księstwo Warszawskie. Polacy w euforii. A Czartoryski odmawia stanowisk. Dlaczego? Wszystko proste: księstwo to daleko nie Polska. Brak historycznych granic, brak prawdziwej suwerenności. Tak, konstytucja postępowa, jednak księstwo to pełny satelita Francji. W listach książę jest surowy: „Napoleon dał nam nie Polskę, lecz jej cień, by mieć 100 tysięcy polskich bagnetów”. Przewiduje: księstwo zlikwidują, jeśli Bonaparte przegra. Tak się stało w 1815 roku na kongresie wiedeńskim.
Rok 1812: najazd na Rosję. Wielu Polaków wspiera Napoleona, a Czartoryski – w neutralności. Siedzi w Puławach, zajmuje się oświatą. Nie z Bonapartem, ale też nie z Aleksandrem. Bo zrozumiał: wielkie mocarstwa raz po raz wykorzystują Polskę jako monetę wymienną. Napoleon mógł stać się drugim Kazimierzem Wielkim dla Polaków – ale pozostał jedynie Bonapartem dla Francji. Rozczarowanie ostateczne: wolności nie wyprosi się u „zbawicieli”. Trzeba ją brać, niszcząc imperia.

Powstanie Listopadowe: Ostatni gwóźdź do trumny iluzji
Po kongresie wiedeńskim Czartoryski wraca do polityki, widząc nowe możliwości. W Królestwie Polskim jest senatorem, kuratorem okręgu wileńskiego. I znów umiarkowana opozycja, próby rozszerzenia autonomii zgodnie z konstytucją z 1815 roku. I znów porażki, znów rozpacz, znów ciężkie myśli. Aż rok 1830 stawia grubą kreskę w wahaniach księcia. Powstanie. Czartoryski wypowiada się przeciw: „Nie gotowi, rozgniotą!”. Jednak wchodzi do Rządu Narodowego, zostaje prezesem.
Warszawa pada w 1831 roku. Represje, zesłania, konfiskaty, egzekucje. Czartoryskiemu nie pozostaje nic innego, jak emigrować do Paryża. Ostatnie iluzje spłonęły. Rosja – nie partner i nigdy nim nie będzie. To egzystencjalny wróg. Wróg europejskiej wolności, polskiej państwowości. Od tego momentu ostatecznie – sens ma tylko wojna na zniszczenie.
Hôtel Lambert: Narodziny doktryny rozpadu
Na emigracji Czartoryski – lider polskich konserwatystów, których sztab mieścił się w Hôtel Lambert. Tu jego poglądy krystalizują się w system. Rosja to „barbarzyńskie imperium”, zagrożenie dla cywilizacji. Zatrzymać je można tylko koalicją uciśnionych: Polacy, Litwini, Ukraińcy, Kaukazowie, słowianie bałkańscy. Polska powinna być liderem, bo ma kadry, tradycje, sieci emigranckie.
Książę przyjmuje emisariuszy czerkieskich i gruzińskich, finansuje legiony na Węgrzech w latach 1848–1849, lobbuje w Londynie i Paryżu za rozczłonkowaniem Rosji wzdłuż linii narodowych. Żadnych federacji z Moskwą. Tylko wyzwolenie wszystkich narodów pod rosyjskim jarzmem – i Polska w historycznych granicach, oczywiście.
To proto-prometeizm w czystej postaci. Nie mesjanizm Mickiewicza, lecz zimna geopolityka. Czartoryski żyje do 1861 roku – 91 lat! I umiera z przekonaniem: imperia nie są wieczne. Trzeba im pomóc runąć.
Lekcje dla nas, emigrantów roku 2025
Dziś, gdy putinowska Rosja tonie w ukraińskiej wojnie, gdy Czeczeni, Buriaci, Tatarzy, Dagestańczycy, Kozacy zaczynają się ruszać, kontynuujemy dzieło Czartoryskiego. On udowodnił: wszelkie „unie”, „bractwa”, „federacje” z Rosją – to pułapka. Reformy? Bezsensowne. Tylko rozpad.
Czartoryski – zwierciadło prostego faktu: Rosja zawsze sama tworzy swoich wrogów. Zdradami, okupacjami, kłamstwami. I ci wrogowie wracają – z planem jej zniszczenia.
To druga część cyklu „Gdy imperia upadają”. Zaczęliśmy od Wielkiej Emigracji, kontynuowaliśmy Czartoryskim – człowiekiem, którego imperium złamało i przekuło w broń. W następnej części – Tadeusz Kościuszko: buntownik, który bił się z Rosją jeszcze w XVIII wieku, długo zanim to stało się modne. A potem Lelewel, Dąbrowski i inni bohaterowie, których idee są aktualne jak nigdy. Bo historia nie powtarza się – ona uzbraja tych, którzy gotowi działać. Imperium trzeszczy.
Najwyższy czas je dobić.
„Wschody” – niezależny projekt Rosjan, którzy uciekli przed reżimem Putina, poświęcony emigracji, życiu w Europie i sytuacji za nową żelazną kurtyną. Wesprzyj „Wschody”
