
Bibliotekarka z prowincjonalnego miasta ujawniła „Wschodom” kulisy współczesnej rosyjskiej cenzury. Niepożądanych autorów chowa się z półek w depozytorach książek lub “wykasuje”, co de facto oznacza zniszczenie książek. Tak stało się na przykład z pisarką-„zagraniczną agentką” Ulicką, której nawet nowe książki zostały “wykasowane“. Odbywają się również zabawy w chowanego i niszczenie książek w najlepszych tradycjach rozmywania odpowiedzialności – przełożeni przekazują bibliotekarzom ustnie polecenia „z góry”, a bibliotekarze je wykonują.
Zastrzeżenie. Wywiad powstał w wyniku korespondencji z pracownicą biblioteki w jednym z miast w europejskiej części Federacji Rosyjskiej. Z wyjątkiem oczywistych literówek, redakcja praktycznie nie zmieniła oryginalnego stylu autora. Zadaniem „Wschodów” było pokazanie sytuacji za nową żelazną kurtyną oczami zwykłego pracownika, znającego od środka mechanizm współczesnej rosyjskiej cenzury, i opisanie tego, co się dzieje, jego językiem. Dlatego w tekście nie ma na przykład cudzysłowów wokół słowa „”zagraniczni agenci” — chociaż oczywiste jest, że ta etykieta jest narzędziem represji politycznych i jest przypisywana niepożądanym osobom bez dowodów. Wspomniane są również nazwy, które są w powszechnym użyciu wśród zwykłych obywateli Rosji, a są to: propagandowe nazwy agresywnej wojny RF przeciwko Ukrainie – „SVO” („specjalna operacja wojskowa”) oraz zamiast II wojny światowej – „wielka wojna ojczyźniana”.
„PRZYCHODZI DYREKTOR I MÓWI, ŻE PRZYBYŁ ROZKAZ Z GÓRY”
— Jak cenzura ostatnich lat wpłynęła na pracę biblioteki?
— Zaczęto zakazywać niektórych autorów, początkowo miało to charakter zalecenia, a teraz jest praktycznie obowiązkowe. Wszystko zaczęło się od Borisa Akunina, najpierw po prostu polecono usunąć jego książki z „widocznych miejsc”, gdzieś głębiej, na dalsze półki. Potem pojawiło się polecenie usunięcia ich ze wszystkich półek. Ostatnio otrzymaliśmy polecenie przeniesienia literatury patriotycznej na widoczne miejsca, a popularną, ale bezsensowną literaturę, taką jak powieści i kryminały, usunąć jak najdalej.
— Co obecnie w Rosji uważa się za literaturę patriotyczną? Autorzy Z? (W Rosji terminem „Z-autorzy” określa się grupę pisarzy i poetów gloryfikujących agresję wojenną przeciwko Ukrainie. Termin ten pojawił się po lutym 2022 r., kiedy litera Z była aktywnie wykorzystywana przez rosyjskie siły zbrojne)
— Autorzy Z, nawiasem mówiąc, po raz pierwszy słyszę ten termin. W bibliotece nie wyróżniamy takiej grupy. Jest kilka książek: [na przykład] „Kobiety Donbasu”, oczywiście jest też Prilepin (Pisarz Zachar Prilepin, który do 2014 roku pozwalał sobie na krytykę reżimu Putina, wraz z rozpoczęciem aneksji Krymu i wojny na południowym wschodzie Ukrainy stał się jednym z najbardziej zagorzałych propagandystów agresji wobec sąsiedniego państwa – “Wschody”), ale głównie są to książki o wielkiej wojnie ojczyźnianej — Borys Wasiliew, Wasilij Bykow, Wiktor Astafiew.
— Kiedy po raz pierwszy zaczęto wycofywać książki? Jak to wyglądało w praktyce?
— Jak już wspomniałam, wszystko zaczęło się od Akunina. Książki nie są wycofywane z bibliotek, przynajmniej u nas, ale być może wynika to z faktu, że dysponujemy dużym magazynem (piwnicą). Wszystkich autorów będących zagranicznymi agentami i innych przenosimy tam.
— Jak oficjalnie tłumaczy się wam powody konfiskaty?
— „Oficjalnie” to zbyt abstrakcyjne pojęcie. Przychodzi dyrektor i mówi, że otrzymał rozkaz z góry. I to wszystko. Oczywiście pytaliśmy, czy istnieją jakieś oficjalne dokumenty, ale wszyscy tylko rozkładają ręce. Istnieją listy zagranicznych agentów i to nam najwyraźniej wystarcza. Jedyne, co wiemy na pewno: jeśli podczas kontroli znajdą tę literaturę w „niewłaściwym” miejscu, pozbawią nas premii.
— Kto podejmuje decyzję o tym, które książki należy wycofać — ministerstwo, władze lokalne czy kierownictwo biblioteki?
— Nie jest to inicjatywa bibliotek, ani nawet władz lokalnych. Wszyscy po prostu podporządkowują się przełożonym, a skąd to się bierze, nie wiem, jestem tylko zwykłą pracowniczką.
— Czy otrzymujecie listy „zakazanych” książek? Jak są szczegółowe?
— Nie otrzymujemy list. Jesteśmy zobowiązani do samodzielnego śledzenia stale rosnących list agentów zagranicznych i terminowego wycofywania ich książek ze zbiorów bibliotecznych.
— Czyli trzeba spędzać czas na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości Federacji Rosyjskiej i porównywać rejestr agentów zagranicznych z listami otrzymanych lub już posiadanych książek?
— Tak, zajmuje się tym specjalnie wyznaczona osoba. Istnieje nawet rozkaz, zgodnie z którym musi to robić. Tylko że nie porównuje się ich z listami książek, które wpłynęły lub są już dostępne. W tym celu istnieje elektroniczny katalog, dzięki któremu można sprawdzić, czy dana książka znajduje się [na liście pozycji niepożądanych], czy nie. Są one ogólnodostępne, można nawet wejść przez Internet na stronę dowolnej biblioteki do takiego katalogu i sprawdzić, czy są tam takie książki, czy nie.
Wejdź na przykład na stronę Majakowki (biblioteka Majakowskiego w Petersburgu – “Wschody”). Wpisz „Akunin”, a od razu pojawi się ostrzeżenie napisane czerwonymi literami.
Uwaga „Wschodów”: Z „nieprzyjaznych” krajów, takich jak Polska, gdzie znajduje się redakcja, strona biblioteki Majakowskiego nie jest dostępna. Jednak czytelnicy z Rosji potwierdzili: podczas prób wyszukania dzieł pisarzy-„zagranicznych agentów” Ulickiej, Akunina, Bykowa na stronie pojawiają się odpowiednie oznaczenia z ograniczeniem wiekowym 18+. W przypadku Akunina i Bykowa dodaje się jeszcze, że obaj zostali wpisani przez Rosfinmonitoring na „listę osób związanych z terroryzmem i ekstremizmem”. Jednocześnie treść utworu wydaje się nie mieć żadnego znaczenia. Ostrzeżenia te wyglądają na stronie biblioteki następująco („Wschody” zebrały kolaż z kilku przesłanych zrzutów ekranu):

„WAŻNE, ABY CZYTELNICY ZAPOMNELI ICH NAZWISKA”
— Co dzieje się z wycofanymi książkami: są niszczone, wysyłane do magazynu, wycofywane z obiegu?
— Z reguły są wysyłane do magazynu, ale stare książki mogą być również wycofane z obiegu. Jednak wycofanie z obiegu i zniszczenie to w zasadzie to samo. Na przykład Ulicka została ostatecznie wycofana, nawet nowe książki.
— Jakie książki są najczęściej wycofywane — historyczne, polityczne, zagraniczne, dziecięce?
— Najczęściej są to książki agentów zagranicznych. Myślę, że nie trzeba wyjaśniać, jak zostać zagranicznym agentem w naszym kraju. Wycofywane są zarówno książki historyczne, jak i kryminały, a także książki dla dzieci. Nikt na górze nie zamierza zajmować się treścią książki i jej znaczeniem. Nie ma znaczenia, czy uczy ona dobra, zła czy arytmetyki. Ważne jest, aby autorzy nie uzyskiwali dochodów od rosyjskich czytelników i aby czytelnicy zapomnieli o ich nazwiskach…
— Czy wśród zakazanych książek są klasyki, czy na listach znajdują się tylko współcześni autorzy?
— Klasyczni autorzy też się zdarzają, ale rzadko. Oczywiście nie uznaje się ich za zagranicznych agentów, ale można wycofać z obiegu „nieodpowiednie” dzieła. Na przykład nie pozostał niezauważony Thomas Mann. Nie wszystkie jego dzieła zostały wycofane, ale poproszono nas o usinięcie tych, które zawierają aluzje do nietradycyjnej orientacji seksualnej. Tak samo jak inne książki autorów poruszających podobną tematykę. Nie pamiętam już tego. Wydaje mi się, że była taka książka, na podstawie której nakręcono serial „Orange is the New Black”, ale nie pamiętam jej tytułu. Jako przykład można podać dowolnego zagranicznego autora piszącego o LGBT. Nawet gdybyśmy go mieli, zostałby wycofany.
Cenzurze podlegały również książki związane z zażywaniem narkotyków i nadmierną przemocą (książki zawierające sceny tortur, gwałtów itp.). Na przykład James Frey – „Milion małych kawałków” i jeszcze jedna jego książka, której tytułu nie pamiętam. Czasami dochodzi do absurdu — wycofano książkę Donny Tart (amerykańskiej pisarki, laureatki nagrody Pulitzera — „Wschody”) z powodu nadmiaru wulgarnego słownictwa.
— Czy ogólnie dostrzega Pani jakąś logikę w cenzurze — na przykład w odniesieniu do tematu wojny, Ukrainy?
— Bez komentarza. Temat wojny i Ukrainy jest dla nas wszystkich bolesny. Niedawno nasza koleżanka odebrała telefon od Ukraińców na służbowy numer biblioteki. Nie wiem, dlaczego postanowili doprowadzić do łez 63-letnią pracownicę biblioteki. Długo dzwonili i domagali się zabrania zwłok „Iwana” z ich ziemi, ponieważ przeszkadzał im jego zapach. Cytuję, nie wymyśliłam tego sama. Ale nie winię ich, nie. Jak powiedział Bułhakow: „Nieszczęśliwy człowiek jest okrutny i nieczuły. A wszystko tylko dlatego, że dobrzy ludzie go zniekształcili”.
Rozumiem, co nimi kieruje, mogę im wybaczyć, ale boję się, że dobrzy ludzie stają się źli. I tylko od nas samych zależy, czy postaramy się pozostać ludźmi. Mam teraz na myśli obie strony. Jestem pewna, że z naszej strony negatywne nastawienie wobec Ukraińców jest nie mniejsze. My, zwykli ludzie, po prostu chcemy, żeby to wszystko się skończyło… Nie życzymy nikomu źle, tęsknimy za czasami, kiedy byliśmy braćmi z Ukraińcami. To wszystko, co mogę wam powiedzieć.
— Jak reagują czytelnicy, gdy nie znajdują znanych im książek?
— Oczywiście są rozczarowani. Jednak osoby odwiedzające bibliotekę są zazwyczaj wykształcone i uprzejme. Jeśli nie ma potrzebnych książek, po prostu przestają przychodzić. Biblioteka staje się coraz bardziej pusta.
„CZYTELNIKOM BRAKUJE AKUNINA, ULICKIEJ, WELLERA…”
— Czy koledzy z biblioteki popierają środki mające na celu walkę z niepożądanymi autorami i tematami?
— Popierać cenzurę… Czy to możliwe? Tylko czytelnik decyduje o tym, czy dzieło ma przetrwać, czy nie. Przed niepożądaną informacją powinny chronić go ostrzeżenia na książkach. O obecności niecenzuralnych przekleństw lub o dopuszczalnym wieku. Być może kontrola jest potrzebna, ale nie po to, aby zakazać, ale aby prawidłowo przedstawić treść książki. Dlatego wszyscy mamy nadzieję, że jest to środek konieczny i tymczasowy.
— Co sama Pani sądzi o tej praktyce?
— Myślę, że swoją osobistą opinię wyraziłam już powyżej, nie będę się powtarzała.
— Czy widzi Pani w tym powrót do sowieckich doświadczeń cenzury?
— Nie potrafię tego ocenić, ponieważ nie tak dawno zaczęłam pracować w bibliotece. Ale z opowieści starszych kolegów wynika, że jest coś podobnego. Prawdopodobnie wszystko, co obecnie próbuje się zakazać, w czasach sowieckich po prostu nie mogło się pojawić. Ale nie potrafię tego ocenić. Przepraszam.
— Czy odwiedzający skarżyli się na brak tej czy innej książki?
— Na początku bardzo często się skarżyli. Czytelnikom bardzo brakuje twórczości Akunina, Ulickiej, Wellera i innych pisarzy. Ale teraz wszyscy już się przyzwyczaili, chociaż prawdopodobnie bardziej odpowiednim słowem byłoby „pogodzili się”.
— A może ci, którzy się nie pogodzili, po prostu odeszli?
— Nie, znamy wszystkich stałych bywalców. Pamiętamy też tych, którzy byli niezadowoleni. Niektórzy oczywiście odeszli. Niektórzy przychodzili się zapisać, ale nie brali żadnej książki, ponieważ nie było autorów, których szukali.
— Jak to wszystko wpływa na pracę bibliotekarza i na sam status biblioteki?
— Być może w dużych miastach status biblioteki ma jakieś znaczenie. Tam biblioteka jest miejscem spotkań inteligentnych, wykształconych i oczytanych ludzi. A my jesteśmy raczej miejscem dla starszych osób, których hobby jest czytanie. Bardzo szkoda, że nie możemy dać im tego, czego pragną…
Myślę, że w dużych miastach, gdzie społeczność czytelnicza jest znacznie większa i składa się z różnych grup społecznych, kwestia ta jest bardziej paląca. Ale lepiej zapytać o to u nich.
— Jakie książki, zdaniem Pani, mogą zostać wkrótce zakazane?
— Szczerze? Wydaje mi się, że wszystko, co można, zostało już zakazane. Teraz pozostaje tylko zakazać wszystkich zagranicznych autorów z nieprzyjaznych krajów. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
— Jak Pani sądzi, czy ludzie będą mieli możliwość czytania „niepożądanych” książek — w wersjach elektronicznych, poprzez samizdat?
— Trudno powiedzieć… W naszej bibliotece nie ma nawet e-booków. A kupić coś zagranicznego, korzystając z rosyjskiej karty, już nie można. Pewnie kto chce, zawsze znajdzie sposób, ale z każdym rokiem będzie to coraz trudniejsze. Jeśli sytuacja się nie zmieni. Wcześniej była żelazna kurtyna, teraz będzie jakaś nowa.
— Co stanie się z bibliotekami, jeśli cenzura nie zatrzyma się na osiągniętym poziomie?
— Zostaną przemianowane na „Biblioteki literatury ojczyźnianej”, a za posiadanie karty czytelnika będzie można dostać pół punktu na egzaminie maturalnym. Raz na pół roku będą wysyłani urzędnicy państwowi, którzy z radosnymi minami będą zabierać książki, pozować do zdjęć i zwracać je tego samego dnia.
Mówiąc poważnie, dla nas raczej nic się nie zmieni. Dzieci wypożyczają literaturę z programu szkolnego, a starzy ludzie, którzy i tak ledwo wiążą koniec z końcem, na których zarabiają oszuści (w tym z Ukrainy), prędzej czy później odejdą do innego świata. Współcześni dorosły nie czyta. To zbyt długo, a on ma zbyt wiele pilnych i ważnych spraw. Wszyscy mamy nadzieję, że moda na książki powróci, ale o wiele łatwiej jest otworzyć książkę w swoim telefonie niż nosić ze sobą jeden z tomów „Wojny i pokoju” Tołstoja. Chociaż gdyby więcej ludzi przeczytało Tołstoja i Dostojewskiego, być może nie byłoby tej strasznej wojny.
„Wschody” – niezależny projekt Rosjan, którzy uciekli przed reżimem Putina, poświęcony emigracji, życiu w Europie i sytuacji za nową żelazną kurtyną. Wesprzyj „Wschody”